Wyjechaliśmy z Thredbo. Po drodze czasami napotykamy na potrącone i sztywne kangury i wombaty, jak tutaj. 🙁
Była mgła, ale nie taka znowu duża. Jechaliśmy przez góry, a potem przez niziny i dojechaliśmy ok 13tej do Canberry, stolicy Australii. Dlaczego stolicą jest Canberra ? Tu pasuje idealnie, gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. I Melbourne i Sydney chciały być stolicą, nie mogły się dogadać i stolicę zrobiono pomiędzy (bliżej Sydney – 260km, 660km do Malebourne). Czemu chciałem tam pojechać? Bo to stolica, a ja zawsze muszę zobaczyć stolicę, bo wtedy mam lepszy obraz danego kraju. Czy warto zobaczyć Canberrę ? Średnio, można spokojnie odpuścić. Podjechaliśmy najpierw pod Nowy Parlament – czyli ten obecny, aktualny. Jakie szczęście, że pod spodem był parking z toaletą! Po szybkim skorzystaniu, poszliśmy zwiedzać.
Przed wejściem do parlamentu stała duża kolejka, można było go zwiedzić. Nie mieliśmy zupełnie ochoty, poszliśmy się przejść. Vis a vis Nowego Parlamentu, za ogrodem róż jest Stary Parlament.
Który jest lepszy ? Stary trochę przypomina Biały Dom w Waszyngtonie, nowy chyba fajniejszy. Canberra zbudowana jest bardzo starannie, to znaczy wszystko jakby zostało zaplanowane z linijką w ręku nad mapą, zanim zbudowano pierwszy budynek. To jest raj planisty miejskiego i perfekcjonisty. 😉
Z boku starego parlamentu znajduję się ogród róż, założony przez syna polskich imigrantów Roberta Broinowskiego.
Przeszliśmy za stary parlament, akurat w takim centrum była wystawa pająków.
Płacenie w Australii za to, aby oglądać pająki na wystawie, to nieporozumienie. Pająki są wszędzie. Jeśli robisz sobie zdjęcie na moście i myślisz, ze pod poręczą nie ma pająków, mylisz się, jeśli myślisz, że w toalecie pod drewniana wiata ich nie ma, również się mylisz. Jeśli wydaje Ci się, że są drzewa w Australii na których nie ma pająków, to również się mylisz, one są wszędzie, trzeba nauczyć się z nimi żyć. 🙂 Jak się takiego nie nadepnie, to sam nie zaatakuje, groźniejsze są te małe do 3cm, ale większe wrażenie robią te większe, 20-30 centymetrowe.
Wstępujemy jeszcze w innym budynku na wystawę dot. Chin.
Przechodzimy przez most na rzece Molonglo i idziemy do centrum coś zjeść. W centrum miasta nic się nie dzieje, jest paru alkoholików, trochę Azjatów. Wybór pada na knajpę japońsko-koreańską w centrum.
Jemy kimchi na 2 sposoby, jest w miarę dobre i co najważniejsze ostre. W Canberze jest jeszcze takie wzgórze z widokiem i wierzą Black Mountain i Telstra Tower, ale zwiedzanie Canberry już kończymy.
Można jeszcze pojechać na punkt widokowy Mount Aislie, który my sobie odpuściliśmy.
Wracamy przez most na rzece, na jeziorku Burley Griffin.
Nie będę gołosłowny, to pająki mieszkające na tym moście, jest ich oczywiście dużo więcej. 🙂
Wracamy do naszego auta i jedziemy przez Coomę do Edenu! Na polach pasą się nasze steki – Black Angusy. Droga do raju nigdy nie łatwa, dlatego też musimy się przebić przez góry, temperatura spada z 20 do 7C i robi się straszna mgła i zaczyna lać.
Wjechaliśmy w chmurę, jest ślisko, nic nie widać i jedziemy powoli.
Około 21 szczęśliwie dojeżdżamy do naszego motelu o wdzięcznej nazwie Whale Fisher Motel. Przygód ciąg dalsze we wpisie: Deszczowy dzień i trasa z Edenu do Bateman’s Bay!